KERATOCONUS Strona Główna


Poprzedni temat «» Następny temat
"stożek" na wesoło
Autor Wiadomość
ania_kielce 


Rok wykrycia SR: 2004
Dołączyła: 07 Cze 2005
Posty: 517
Skąd: K I E L C E
Wysłany: Nie Cze 04, 2006 8:11 pm   "stożek" na wesoło

a tak mi się przypomniało, że kiedyś na www był dział o stożku na wesoło i sobie taki temat zakładam.

Otóż ja zbyt wiele tych przygód nie miałam, kilka opisze innym razem a dziś jedna z przed chwili...

pisze sobie pracę mgr i mówię nic tylko jakiegoś % golnąć co by się lepiej myślało (cięzko już myślę) i tak sobie kichnełam, że soczewka wylądowała na biurku... niby nic śmiesznego, ale że ja nie biorę życia na poważnie ubrechtałam się :D

Jakby ktoś to obserwował z boku uśmiałby się... jak bardzo trzeba się postarać aby kichnąć i coś z oka wypadło :d
_________________
 
 
Tomasz Drożdż 

Rok wykrycia SR: 1984
Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 114
Skąd: Poznań
Wysłany: Pią Cze 09, 2006 7:06 am   

Może nie było to wesołe, lecz denerwujące: zamknąłem sie w kibelku Ważnego Urzędu w obcym mieście, zatkałem odpływ umywalki papierem toaletowym (kiedys woziłem "zatykatko" ale są różne rozmiary) rozłożyłem warsztacik na umywalce i czyściłem szkiełka. Jedna soczewka i wypadła i jedynie kątem oka widziałem jak odbija sie od umywalki i szybuje w pobliże sedesu. Padłem na kolana i centymetr po centymetrze zwiedzałem kibelek. Czy zauważyliście, jak bardzo kropla wody na podłodze jest podobna do wypadniętej soczewki?
Trwało to jakieś 20 minut, podczas których rózni potrzebowscy dobijali sie do kibla, a ja nie mogłem ich przeciez wpuścić. Wtedy jeszcze raz bezradnie spojrzałem dookoła i byłem bliski poddania się. Dopiero wowczas zauważyłem,że szkiełko przyczepiło się do mojego buta i cały czas wędrowało ze mną (raczej za mną) podczas moich poszukiwań.
Innym razem było podobnie - a szkiełko przylepiło się do kurka nad umywalką, idealnie maskując się przede mną. Pamiętam dokładnie wzór płytek na podłodze tamtego sraczyka.
 
 
edyta 

Rok wykrycia SR: 2001
Dołączyła: 17 Mar 2006
Posty: 87
Wysłany: Pią Cze 09, 2006 11:23 am   

Ano jets denerwujace... ja tez wiele razy tak szukalam soczewek... cos okropnego... czuje sie taka beznadzieje, juz myslisz kurde znowu trzeba nowa kupic... ale jak sie ja jakims cudem znajdzie to niewyobrazalne szczescie ;) mi kiedys wypadla przy pomocy wiatru na chodniku... byla noc... mama po mnie przyjechala wtedy i stanela samochodem na chodniku i przyswiecila swiatlami... szukalysmy chyba godzine, mniejsza ze ludzie patrzyli sie jak nie powiem na kogo, bo nie wiedzieli czego szukamy ;) chodzilysmy po ulicy i chodniku wpatrujac sie pod nogi... ja juz sie poddalam - kiedy moja mama zuwazyla w zlaczu plytek chodnikowych moja soczewke :D
 
 
Tomasz Drożdż 

Rok wykrycia SR: 1984
Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 114
Skąd: Poznań
Wysłany: Pią Cze 09, 2006 2:00 pm   

Czy w waszym wypadku potwierdza sie tez moja reguła, że jeśli jakaś soczewka ginie na amen, to tylko nowa, a nigdy stara?
A czy poznaliście też tajniki budowy kolanka umywalki?

Ja wielkorotnie rozkręcałem umywalki, czasem z pozytywnym skutkiem, bo szkiełko było w tzw. syfonie. Nauczyło mnie to tego, że trzeba zatykać czymkolwiek odpływ z umywalki, a najlepiej połozyc jeszcze ręczniczek, bo jak soczewka upadnie, to się nie odbije tak jak od gładkiej porcelany. Doceniam też duże nowoczesne stacje benzynowe z wielkimi lustrami i umywalkami osadzonymi w szerokich ladach.
A jednak zgubiłem dwa razy soczewki w czystych i znajomych łazienkach. Absolutnie nie wiem, gdzie mogły się podziać.
Słyszałem od okulisty o biednym tatusiu, którego półtoraroczne dziecko zjadło twardą soczewkę. Przez dwa dni przecierali kupki przez sitko i odzyskali nieuszkodzona zgubę!
 
 
edyta 

Rok wykrycia SR: 2001
Dołączyła: 17 Mar 2006
Posty: 87
Wysłany: Pią Cze 09, 2006 5:33 pm   

Tomasz Drożdż napisał/a:
Czy w waszym wypadku potwierdza sie tez moja reguła, że jeśli jakaś soczewka ginie na amen, to tylko nowa, a nigdy stara?


zalezy jak stara jest stara... jesli jest tylko troche stara to na jakis czas - przewaznie do czasu wykonania nowej, bo jednak troche czekac trzeba...

A czy czesto zdarza Wam sie zamieniac soczewki? bo ja ogolnie mialam czas ze mialam z tym ogromny problem... az do pewnego "troche powalajacego" wydarzenia... moj okulista sie zalamal prawie... Otoz wyobrazcie sobie, ze na jednej z wizyt okazalo sie ze mam na oczach dwie lewe soczewki - przegiecie, ale stalo sie to najprawdopodbniej gdy zamowilam nowa soczewke i oczekiwalam na nia - w tym czasie zamienilam, a ze przyslali mi nowa poczta to wyjelam prawa, ktora mialam wtedy na lewym oku i wlozylam sobie druga lewa... po jakims czasie zaczela mnie glowa bardzo bolec, wiec udalam sie do okulisty... i tak to sie wydalo. Moj problem lezy w tym, ze ja sama nie jestem w stanie sprawdzic czy zamienilam soczewki, poniewaz nie ma wiekszej roznicy wtedy w widzeniu - mimo, ze miedzy wielkoscia prawego i lewego stozka jest dosc znaczna... od tamtej pory raczej dosc duza uwage staram sie zwracac na to zeby ich nie zamienic i czesto mierze je na wizytach ;) Pozdrawiam :D
 
 
ania_kielce 


Rok wykrycia SR: 2004
Dołączyła: 07 Cze 2005
Posty: 517
Skąd: K I E L C E
Wysłany: Pią Cze 09, 2006 10:11 pm   

Tomasz Drożdż napisał/a:
Słyszałem od okulisty o biednym tatusiu, którego półtoraroczne dziecko zjadło twardą soczewkę. Przez dwa dni przecierali kupki przez sitko i odzyskali nieuszkodzona zgubę!


poryczałam się ze śmiechu :D :D:D:D:D

Więc ja miałam okres gdy ciągle zamieniałam soczewki, to byly te stare beznadziejne soczewki, ale zaraz po zalozeniu zauwazalam różnicę, bo stożek znacznie się różni więc jedna mi zjeżdzała i od razu iwedziałam, że jest źle!

Na początku mnie denerwowało jak musiałam zakropić oczy gdzieś na mieście, teraz już się przyzwyczaiłam.
Ale miałam taką akcję, że było suche lato roku 2005 ja w soczewkach wracam skądś i mówię zakropie oczy bo do domu nie dotrę, więc czmychnęłam za przystanek wyjmuję kropelki i kropię oczęta i co słyszę?... jakaś moherowa pani mówi do mnie "już nie macie którędy sobie wstrzykiwać tych narkotyków tylko przez oczy?" wtedy się nie odezwałam bo mnie normalnie zatkało ale teraz już wiem jak odpowiadać na głupie zaczepki bądź obserwowanie.
Wtedy mnie to zdenerwowało ale teraz to mnie śmieszy jak komuś opowiadam :)
_________________
 
 
Tomasz Drożdż 

Rok wykrycia SR: 1984
Dołączył: 27 Maj 2006
Posty: 114
Skąd: Poznań
Wysłany: Sob Cze 10, 2006 7:00 am   

Aniu,
I tak miałaś lepiej od mojej kuzynki, ktora prowadziła w Beskidach obóz z dzieciakami chorymi na cukrzycę. Ktoś zaobserwował ich manewry z nakłuwaniem paluchów i strzykawkami. Mało brakowało, a miejscowe kmioty pogoniłyby tych narkomanów i pedofili widłami, a do interwencji naszej dzielnej policji uratował ich miejscowy cukrzyk.

A co do stożka, to krótko przed przeszczepem był wielgasny, a na nim (cudem) trzymała się soczewka. W Hamburgu oglądali to cudo wszyscy lekarze, a w karcie wpisali mi, że soczewka jest w "anormal position".
Kupiłem nowe polaryzowane okularki i idę sie opalać i odpoczywac po meczach. Pozdrawiam.
 
 
maciejfx 

Rok wykrycia SR: 1999
Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 39
Skąd: Hrubieszów okolice
Wysłany: Śro Lip 19, 2006 7:34 pm   

witajcie !! stożkowcy !!
dla mnie ten koszmar zaczął sie w 1999 roku. i tak męczę sie już 6 rok. :sad:
byłem w Katowicach w ''kolejowym'' ale jeszcze nie będzie przeszczepu...
nie mam pracy .. mam za to częste stany zapalne oczu i nie mogę wtedy nosić soczewek (2 , 3 dni bez wyjścia z domu) mam 3 grupę niezdolności do pracy .. ale znajdżcie pracę z tą wadą wzroku!
pozdrawiam..
czy ktoś miał już ''głupie myśli '' przez swoją chorobę?
maciejfx
_________________
jest takie rosyjskie przysłowie ;
nadzieja umiera ostatnia...
 
 
 
Max 


Rok wykrycia SR: 2004
Dołączył: 06 Cze 2005
Posty: 333
Wysłany: Czw Lip 20, 2006 3:43 pm   

Ja co prawda borykam się z ujawnionym stożkiem od sierpnia 2004 ale był już wcześniej. Skończyłem studia, zacząłem prace, zaczęły się problemy z oczami ..."wyleciałem" z pracy i tak już zostało :( .
W marcu miałem przeszczep rogówki oka lewego i też za rewelacyjnie nie jest bo czas płynie a ja nadal oczekuje i jeżdżę na wizyty i często myślę nad RÓŻNYMI rozwiązaniami "problemu" :cry: - bo jak tu nie myśleć jak wyglądasz normalnie, teoretycznie nic ci nie brakuje a praktycznie nic nie możesz bo nie widzisz :cry: masz mnóstwo wolnego czasu, który pwowduje, że popadasz w depreche.
Każdemu ciężko zrozumieć co wtedy człowiek czuje - wydaje się im, że wszystko naciągamy i koloryzujemy bo tak naprawdę to co to takiego chodzić w soczewekach :evil:
:roll: . Tylko nikt "normalny" nie zdaje sobie sprawy co to jest twarda soczeweka i jak miłe jest jej noszenie :evil:

Trzeba jednak walczyć, może kiedyś będzie lepiej i przestanie "prawym ludziom wiatr wiać w oczy"
Pzdr Konrad
_________________
Człowiek, który porusza się w tłumie, nie dojdzie dalej niż inni. Ten, który chodzi samotnie, może znaleźć się tam gdzie jeszcze nikogo nie było.
 
 
 
maciejfx 

Rok wykrycia SR: 1999
Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 39
Skąd: Hrubieszów okolice
Wysłany: Czw Lip 20, 2006 3:53 pm   

dzieki Konrad za słowa otuchy ...
tylko widzisz są takie dni , że mam już dośc ,,,,
jak tu życ kiedy nie wiem czy jutro będe mógł ''normalnie '' widzieć bo założę soczewke ?
nie zawsze da sie je założyć.
ale wytłumacz TO pracodawcy

[ Dodano: Pią Lip 21, 2006 9:11 am ]
no miało być : stożek na wesołó...
opowiem historie sprzed lat..
zdejmowałem soczewki ... bardzo wieczorową porą i nie do końca nadający sie do tej czynności...( imieniny kolegi) no i tak sie zamotałem ....że rano okazało sie że w pojemniku jest jedna soczewka...
dom przewróciłem cały - na kolanach....
w końcu pojechałem 50 km do okulistki zamówić soczewkę (koszt 700 zł) pani dr stwierdziła stan zapalny na oku bez soczewki zapisała masć i kazała pokazać sie za tydzień po nową soczewkę.
za tydzień okazało sie co to za baba !!
po tygodniu jestem u okulisty...
i nie uwierzycie co zrobiła p. dr okazało sie ze tego feralnego wieczoru schowałem 2 soczewki do tego samego pojemnika i sie skleiły . a ja wpakowałem następnego dnia 2 do jednego oka. pani dr to zauważyła i schowała moja soczewke wiedzac że i tak będe ją zakładał pomimo antybiotyku.
oddała mi ją po tygodniu . a ja byłem ''do przodu'' 700 pln !
_________________
jest takie rosyjskie przysłowie ;
nadzieja umiera ostatnia...
 
 
 
edyta 

Rok wykrycia SR: 2001
Dołączyła: 17 Mar 2006
Posty: 87
Wysłany: Pon Lip 24, 2006 3:02 pm   

hehe tez raz skleilam sobie soczewki ale sama sie kapnelam ;) bo najpierw zalozylam jedna a potemna to samo oko druga...
a co do wypowiedzi Konrada - lepiej tego ujac nie mogles - wszyscy mysla ze nam nic nie jest - jak narzekasz na soczewki pada idiotyczne pytanie: "czemu nie nosisz okularow jak Ci tak zle?" - wtedy normalnie rozrywa czlowieka na miejscu, ale co zrobic - moze kiedys nadejdzie czas, ze beda ludzie wiedziec co kryje sie pod nazwa "stożek rogówki" i "twarda soczewka" 3majcie sie ;)
 
 
Romano 
stożkowy strażak


Rok wykrycia SR: 1999
Dołączył: 09 Cze 2005
Posty: 67
Skąd: k/Łowicza
Wysłany: Wto Lip 25, 2006 7:34 am   

Wypisz wymaluj, takie same przeżycia z soczewkami jakie opisujecie. Tez miałem sklejone soczewki, też pytają dlaczego nie nosze okularów i wogóle jak nie mam soczewek to nikogo ze znajomych na ulicy nie poznaje, no i potem mówią że jestem ważny bo ludzi nie poznaje. Nie ma co ciekawe mamu życie.
 
 
maciejfx 

Rok wykrycia SR: 1999
Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 39
Skąd: Hrubieszów okolice
Wysłany: Wto Lip 25, 2006 4:01 pm   

ciesz się że możesz wogóle wyjśc z domu bez soczewek...
ja sie kiedyś wybrałem ze smieciami to nie mogłem znalesc swojej klatki schodowej :smile:
_________________
jest takie rosyjskie przysłowie ;
nadzieja umiera ostatnia...
 
 
 
Romano 
stożkowy strażak


Rok wykrycia SR: 1999
Dołączył: 09 Cze 2005
Posty: 67
Skąd: k/Łowicza
Wysłany: Wto Lip 25, 2006 5:19 pm   

Marna uciecha, wychodzę bez soczewek bo poprostu je zdejmuje z powodu braku ich już tolerowania. tzw niechcem ale muszem
 
 
maciejfx 

Rok wykrycia SR: 1999
Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 39
Skąd: Hrubieszów okolice
Wysłany: Śro Lip 26, 2006 6:30 am   

no właśnie . brak tolerowania. ja bezskutecznie szukam pracy... juz nawet nie przyznaję sie do tego ż, że noszę soczewki i mam ''orzeczenie o niezdolności do pracy''.
a jak coś sie dzieje z oczami to opowiadam bajkę o alergii. a soczewek czasem nie mogę założyć .
oczy puchną , nie dają sie ''dotknąc'' wtedy tylko maść ''neomycyna ''i 2 dni z głowy.
hej stożkowcy czym zajmujecie sie na codzień ?
_________________
jest takie rosyjskie przysłowie ;
nadzieja umiera ostatnia...
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do: