andriu
Rok wykrycia SR: 2007
Dołączył: 23 Sie 2007 Posty: 366 Skąd: Dolnośląskie
Wysłany: Śro Wrz 26, 2007 1:50 pm
Aniu, wierzę Ci i nie twierdze że takich ludzi nie ma. Chciałem tylko zauważyć że raczej nie jes to jakieś powszechne zjawisko przy SR i nie powinno się od razu zakładać ze się tej soczewki nie będzie tolerowało
Rok wykrycia SR: 2004
Dołączył: 06 Cze 2005 Posty: 333
Wysłany: Śro Wrz 26, 2007 5:21 pm
Ja tolerowałem soczewkę przez okres dwóch lat ... a później sie coś "sp...o" i niestety nie mogłem wytrzymać w soczewce dłużej niż godzinę (a to była najdłuższa godzina mojego zycia) łzawiące oko, puchnące powieki, przekrowione białka ... a później przeszczep
Niektórzy chodzą w soczewkach mase lat i jest ok niektórzy odrazu ich nietolerują a innym przychodzi to z czasem . Takie to wszystko niestety dziwne i niepoukładane. Kżdy z nas jest niestety inny.
Chociaż zauważyłem, że grono stożkowców to ogólnie rzecz ujmując bardzo fajni ludzie
_________________ Człowiek, który porusza się w tłumie, nie dojdzie dalej niż inni. Ten, który chodzi samotnie, może znaleźć się tam gdzie jeszcze nikogo nie było.
ksiezniczka
Rok wykrycia SR: 2007
Dołączyła: 31 Lip 2007 Posty: 14 Skąd: warszawa
Wysłany: Pon Lis 05, 2007 12:24 am
ale Ci, co oczekują na przeszczep, to jednak mają perspektywę przeszczepu, zawsze szklanka jest w połowie pełna...
wiesz, stożek to lepiej niż rak, aids i kilkanaście innych chorób - sama przez pół roku z jakichś dziwnych przyczyn nie mogłam nosić soczewek, to był dramat - musiałam prosić ludzi, żeby pokazali mi, gdzie jest moja sala wykładowa i gdzie jest toaleta, to nie jest tak, że zawsze będzie lekko.. ale z to naprawdę nie jest nic z czym by się nie dało dzięki pozytywnemu myśleniu pogodzić...
Miałam podobny problem. Nagle po 6 latach noszenia twardych soczewek zaczęły się problemy z noszeniem. Przekrwione podsychające oczy, krople nawilżające nic nie dawały i potem kombinacje- miesiąc nosiłam 2 soczewki miękkie pod twarde (koszmar), co nie pomagało. Na szczęście wprowadzili ZAKAZ PALENIA W MIEJSCACH PUBLICZNYCH i po tym dolegliwości minęły. Teraz staram trzymać się jak najdalej od palaczy.
A co do samej choroby i nastrojów z nią związanych, to bywa różnie - taka huśtawka. Ale zamiast psychologa sama się za sieie zabrałam i próbuje z naszej dysfunkcji uczynić zaletę. Mianowicie wykorzystuję to co widzę ze stożkiem w malarstwie.
Może to zabrzmi dziwnie, ale spotkałam nawet osoby, które zazdrościły mi takiego widzenia...
nagry6
Rok wykrycia SR: 2011
Dołączył: 11 Mar 2011 Posty: 17
Wysłany: Pią Cze 22, 2012 8:41 am
trzeba miec duzo dystansu do siebie i do SR zeby zyc normalnie
trzeba umiec smiac sie z siebie
a pomocy kazdy potrzebuje innej
ja nie toleruje soczewek, bylo w miare ok, do momentu kiedy mialam crossa,,, potamtym czasie nienawidze soczewek. oko lzawi, potem jest suche, przekrwione białka... kucie, swedzenie... a po zdjeciu nie widze nawet wlasnej reki...
michall
Rok wykrycia SR: 2011
Dołączył: 17 Sie 2011 Posty: 104 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Cze 23, 2012 10:43 pm
ja przez ostatnie kilka tygodni mam wrazenie ze corz gorzej widze, obraz mi sie coraz bardziej rozjezdza :( za 1.5 tygodnia mam ponowna topografie, mam nadzieje ze sie stozek nie powiekszyl:(
Ja od 4 lat nie noszę soczewki i niestety znów trzeba będzie to badziewie wsadzić do oka. Ja po 3-4 godzinach noszenia dostawałem furii. Wyjęcie soczewki z oka to była ulga niesamowita, a potem 10 minut masowania oka i tarcia. Na przeszczep czekałem od 2008 roku i pani doktor z Sierakowskiego w Wawie powiedziała mi że ponieważ nic mi się z rogówką nie dzieje, nie ma znaczącego pogorszenia (mimo zaawansowanego stożka), to powinienem znów spróbować dobrać soczewkę i pomyslec o innych metodach jak cross linking. Soczewkę już dobrałem i czekam na odbiór. Na samą myśl że mam to znów wsadzać do oka, szlag mnie trafia.
nagry6
Rok wykrycia SR: 2011
Dołączył: 11 Mar 2011 Posty: 17
Wysłany: Pią Sie 17, 2012 11:23 am
Witam
Kubek
Moja znajoma czekała na wymiane soczewki w wWarszawie chyba 3 lata.
Miałam identycznie jak TY.
Tak sobie wyobrazam piekło - cały dzien w soczewce
po 3 godiznach miałam ochote sobie oko wydłubac, a zdjecie soczewki to nie lada wyczyn był. potem tarcie, tarcie , tarcie .... masakra niesamowita. wkoncu przestałam nosic soczeki i czekam na przeszczep w KAtowicach
czy czasami wam nie odwala od tych stozkow,jak czlowiek widzi w nocy swiatlo,wie ze w miare dobrze bedzie widzial w szklach ktorych nie mozna nosic(albo widzisz majac szkla ale kazde mrugniecie powieka to jak tysiac igiel wbite w oko albo lazisz bez szkiel ale oczy,leb boli i nic sie nie chce) i co tu robic jak zaden lekarz rozklada rece szkla albo cross(jak masz szmal),dziwny jest ten stozek ze tak rozwala nam oczy i zycie na ziemi ktore jest podobno tak krotkie
Rok wykrycia SR: 2012
Dołączył: 04 Kwi 2013 Posty: 143
Wysłany: Czw Wrz 17, 2015 1:49 am
zawsze pewnego dnia od czasu do czasu przychodza gorsze dni-- stozek jest dziadostwem i faktycznie nie "sprzyja" --- i w zasadzie chyba kazdy ma na to swoj indywidualny sposob. mnie bardzo bardzo wspiera zona i gdy mam gorszy dzien to mi tlumaczy przypomina prezentuje pewne rzeczy z innej strony..rozumie mnie..
zycze Ci zebys mial tez w kims bliskim parcie, zrozumienie, mogl sie wygadac wyzalic
a tymczasem wlacz sobie taka nute ...
bo masz iczy i widze...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach