jak na wesoło to opowiem wam o mojej pracy,otoz wszyscy wiemy jak widzimy przy naszej chorobie a ja juz od kilku lat naprawiam telefony komorkowe,w soczewkach jest całkiem dobrze i radze sobie super-tak mi sie przynajmniej wydaje;-)ale czasami są dni kiedy bolą mnie oczy i ich nie zakładam,i wez tu siedz i naprawiaj te malutkie urządzonka skoro ledwo widze cały telefon......;-)
Witam wszystkich, ja również dorzucę coś od siebie:
Siedziałam sobie w swoim pokoju i jadłam obiad. W jednej ręce talerz bigosu, w drugiej widelec. Nagle poczułam, że nie mam na oku soczewki. Z przerażeniem spoglądam w talerz, rozgrzebuje jedzenie i bardzo ostrożnie przeżuwam kęs, który zdążył znaleźć się w ustach. Po kilkunastu minutach przeszukiwania posiłku i poziomie stresu dość znacznym spojrzałam w dół.
Soczewka leżała na dywanie...
Inna historia niedawna:
Jestem studentką ASP. Co roku po sesji letniej musimy robić wystawę swoich prac (tzw. wystawy pracowni). Tego dnia było to malarstwo. Pomagałam zawiesić obraz, który praktycznie składał się z brokatu niekoniecznie przyklejonego na amen.
2 z opiłków wylądowały w moim zdrowszym oku i nie miały zamiaru wyjść.
Zrobiło się przy tym sporo zamieszania, bo sobota i gdzie tu lekarza szukać. Mama zaraz po mnie przyjechała i jazda na Izbę Przyjęć do szpitala. W pierwszym kazali czekać ze 3h, bo wszyscy okuliści na operacji. Zanim dojechałyśmy do drugiego, brokat udało mi się wyciągnąć, ale i tak oko oczyścić trzeba.
Przy "czytaniu" cyferek stwierdziłam, że owszem tablice widzę i w zasadzie tyle; nie dotarło do mnie, że lekarz pomylił mnie z kimś innym i do tego opowieść o brokacie z obrazka w sobotnie popołudnie.
Jak wyobrażam sobie, co mogli sobi o mnie pomyśleć, robi mi się wesoło
Środek pięknej zimy, obóz sportowy jednej z wyższych uczelni...jak łatwo się domyślić AWFu;)
Wielgachny pokój, 6 kobiet w jednym pokoju więc można się domyślić jak to wszystko wyglądało.
Wychodzę spod prysznica( bez soczewek ) i patrząc na łóżko stojące w kącie pokoju mówię : wiecie co ale to już jest przegięcie żeby brać dechę i kłaść na łóżku, a tu nagle ku mojemu zdziwieniu owa deska podnosi głowę schowaną w kapturze i mówi " k**** Mira ja wiem, że nie mam cycków ale z tą dechą to już przegięłaś".....
Dla usprawiedliwienia powiem że koleżanka jest strasznym chudzielcem, a tego dnia miała na sobie idealnie szary dres ( dokładnie taki kolor jak blat jednego ze snowboardów)., byłam święcie przekonana że leży tam deska snowboardowa:)
missdot
Rok wykrycia SR: 2003
Dołączyła: 30 Sie 2012 Posty: 5 Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Sie 30, 2012 3:06 pm
śmiesznych historii z soczewkami uzbierało się przez te ponad 9lat noszenia całe mnóstwo. Żartujemy sobie zawsze z przyjaciółką jak to w czasie studiów miałyśmy przez rok obowiązkowe zajęcia na pływalni (tak męczące i w tak czasami brudnej wodzie, że wolałam soczewki zdejmować). Stoimy sobie grzecznie na zbiórce, mnie za rękę doprowadzono, ustawiono w parze i słyszę nagle syk: "patrz, jest nowy ratownik. Dżizas ale ciacho!" a ja na to troszkę zbyt głośno "gdzie, gdzie to nowe ciacho?", wszyscy dookoła w śmiech "ćśśś, 2 metry od nas". I tak oto nie dane mi było zobaczyć ciacha...
a co do historii na basenie to z czasem nawet prowadzący przywykli do tego, że nie widzę i zawsze słyszałam i od adiunktów i od kolegów "uważaj! pół metra do krawędzi" albo "stój! deski i pływaki przed Tobą". No i jeszcze często dostawałam informację, że na następnych zajęciach mam przyjść w soczewkach, czytaj: odpowiadasz i/lub prowadzisz zajęcia z metodyki
Noszę szkła od 7 lat już i było tego sporo. Z wypadającą soczewką i szukaniem jej w dziwnych miejscach chyba najwięcej.
Raz na imprezie mocno nastukany, rozmawiałem z kimś przy barze. Alkohol chyba spowodował podniesienie ciśnienia w oku i gdy trochę je rozszerzyłem, poczułem w ułamku sekundy co zaraz nastąpi. W połowie zdania wyciągnąłem przed siebię rękę na wysokości klatk, a soczewka zrobiła :pok" i wyskoczyła z oka jak pstryknięta, lądując na środku mojej dłoni. Jesteście w stanie wyobrazić sobie miny rozmówców
Raz po xlinkingu musiałem śmigać z jedną soczewką, która nie najlepiej leżała na oku. Poszedłem wtedy z dziewczyną w góry. Tak idąc po szlaku, nagle moja jedyna soczewka przemieściła się i znalazła w rogu oka. Ślepy jak kret, zszedłem ze szlaku prowadzony za rączkę nad brzeg rzeki, żeby umyć ręce, znaleźć dziada w oku i poprawnie nałożyć żeby cokolwiek widzieć. Tak, tez zrobiłem. Niestey soczewka jakimś cudem wyleciała z oka, a niefartownie byłem na powierzchni usłanej kamieniami na kilkanaście metrów2. POL GODZINY SZUKANIA DRANIA! i gdy już prawie zwątpiłem i byłem w trakcie wykręcania numeru do okulisty, żeby zamówić kolejną soczewkę - moja ukochana cudem znalazła ją gdzieś między kamieniami - całą i zdrową
Jaki z tego morał? NIGDY NIE TRAĆCIE NADZIEI NA ZNALEZIENIE SOCZEWKI. ONA ZAWSZE MUSI BYĆ GDZIEŚ OBOK WAS
Powiem szczerze, że miałeś duuużo szczęścia w tych dwóch przypadkach.
Ja też noszę już 6 lat soczewki i kilka przypadków "szczęśliwego" odnalezienia również się zdarzyło. Smutniejsze są jednak przypadki gdy nie uda się odnaleźć i później wizyta, czas, pieniądze i nic nie widzisz przez ten czas... no ale skoro na wesoło to:
1. Chodząc po centrum handlowym z przyszłą żoną i szukając prezentu dla młodszego brata chodziliśmy długo po klimatyzowanych pomieszczeniach sklepowych. Oko było znacznie wysuszone i podchodząc do jednej zabawki wykonałem chyba jakiś ruch gałką oczną, który spowodował jej wypadnięcie. Z racji, że kobieta :przeszkolona: jest na taką ewentualność stanąłem w miejscu, a ona szukała. Wokół i na mnie nigdzie jej nie było, a znalazła się po 10-15 minutach .... jakieś 15 cm pod regałem z zabawkami
2.Grając w kosza i po dwutakcie wychodząc poza obręb boiska powiodłem oczami za piłką w bok i jednocześnie oglądając się do tyłu. Wywołało to dziwne uczucie w moim oku i odruchowo nadstawiłem blisko twarzy ręce ... sekunda minęła a soczewka w dłoniach była
3. Będąc w lokalu przy barze poczułem, że coś jest nie tak (zacząłem gorzej widzieć) więc wiadomo soczewka wypadła, nawet nie wiedziałem w którym momencie. Poszukiwania trwały ok 30 minut ale po ciemku przy barze pełno ludzi szkła brudu i nic nie dało rady. Pogodzony z losem wracałem do domu kolejne 30 minut. Idąc spać chciałem wyjąć tą drugą która mi pozostała na oku i ... okazało się że druga też jest, ale gdzieś tam daleko poza źrenicą tak że jej wcześniej nie czułem, ani nie widziałem. Szczęśliwie się znalazła i na nowo stworzyła z drugą zgrany komplet
4. A teraz moim zdaniem najciekawszy przypadek. Z rodzinką wybraliśmy się na zwiedzanie pewnego miasta w centrum Polski. Chodzimy chodzimy wszystko Ok wracamy do auta otwieram drzwi, nagle jakiś silny podmuch i trach już czuję, że soczewki nie ma na oku. Alarm wszyscy po mojej stronie samochodu nie ruszać się żeby nie zdeptać. Do akcji wkraczają dwie osoby, które były pod drugiej stronie auta - (szczęśliwie jak później się okaże w tej ekipie znalazła się moja "przeszkolona" żona Tylko jak tu ją znaleźć na świeżym powietrzu, wieje wiatr i jeszcze dodatkowo jej nie zdeptać. Trwało to tak z 20 minut, wszyscy zaczęli się już przemieszczać żeby powiększyć krąg poszukiwań. Mama, szuka chodzi metr w metr, aż na chwilę stanęła a za plecami moja ukochana mówi do niej żeby się nie ruszała - okazało się, że moja żona ją znalazła, a soczewka leżała dosłownie 5-10 cm od buta mojej mamy. Do dziś w to nie wierzę, że się znalazła i nie została zdeptana
Z doświadczenia wiem, że soczewkę da się znaleźć, ale w moim przypadku przy tak słabym wzroku to tylko z pomocą osób postronnych.
Oczywiście takich które zgubiłem też już było ok. 3. Jedna mi pękła - nawet nie wiem kiedy i w jaki sposób ;P Z kolei jeszcze inna podczas mycia jej "wywinęła" się (przewróciła) na drugą stronę. Nikt nie był w stanie podać przyczyny - i musiałem walczyć żeby w ramach gwarancji wymienili mi ją na nową. Po wielkich bólach się udało (tylko teraz nie pamiętam czy czasem nie musiałem czegoś jeszcze dopłacać)
Szczerze Wam powiem, że cieszę się, że znalazłem to forum. Do tej pory wydawało mi się, że jestem jedyną osobą na świecie z tymi problemami
Jeszcze jedna ciekawostka. Kiedyś po jakiejś imprezie wstałem rano, wziąłem prysznic i zabieram się za szkła. Pech chciał, że biorąc do reki pojemniczek, byłem wczorajszy i niedobudzony i coś mi się w głowie ubzdurało, że w pojemniczku jest stary płyn, który trzeba wymienić. Więc odkręciłem jedno i drugie, po czym sru.... płyn z soczewkami poleciał do zlewu. Trwało to wszystko ze 2 sekundy, a opamiętanie dotarło do mnie w ciagu ułamka jednej. Na szczęście w zlewie było pusto, a na odpływie jest kratka
Rok wykrycia SR: 2004
Dołączyła: 07 Cze 2005 Posty: 517 Skąd: K I E L C E
Wysłany: Czw Sty 09, 2014 9:13 am
To nie jest śmieszne ale napiszę. Jakieś dwa tygodnie temu mąż rozkręcał umywalkę i szukał i szukał i szukał mojej soczewki i znalazł. Jakaż była moja radość
Rok wykrycia SR: 2012
Dołączył: 04 Kwi 2013 Posty: 143
Wysłany: Czw Sty 09, 2014 9:48 pm
ja kiedys spryskiwałem szybe której nie było płynem do mycia szyb z zamiarem mycia
odkurzałem dywan gdy koncówka ssaca rury odkurzacza był odwrócona o 180 stopni...zasysała powietrze a ja kontynuowałem mysląć sobie jaka to moja żona bedzie zadowolona jak wróci
averdas
Rok wykrycia SR: 2011
Dołączył: 25 Kwi 2013 Posty: 72 Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Lut 09, 2014 8:27 pm
Ja np w LO moglem sciagac bo nauczyciele wiedzieli ze slabo widze xd dobrze ze nie wiedzieli ze lewym widzialem w 100%
_________________ jestem tu podobno po to żeby żyć
nie pchałem sie na świat lecz kazali mi tutaj być
dali mi imie i numer przypisali
i tak przez życie iśc mi kazali
chcieli tak bardzo ukierunkować mnie
lecz mam ambicje i nie zmienie sie
Dynia
Rok wykrycia SR: 2013
Dołączył: 02 Kwi 2015 Posty: 408 Skąd: Polska
Wysłany: Śro Wrz 23, 2015 5:11 pm
Nie wiem czy śmieszne czy tragiczne. Ostatnio ktoś pisał o 2 letnim, prywatnym terminie do prof Wylęgały. A tutaj jeszcze lepiej...
Yo87
Rok wykrycia SR: 2012
Dołączył: 06 Sie 2015 Posty: 41 Skąd: Bobrowniki/Braintree
Wysłany: Nie Wrz 27, 2015 12:03 pm
Dynia napisał/a:
http://mistrzowie.org/649265/Niewidomy-kumpel
Miazga
Ja jeszcze przed diagnoza poszedlem z owczesna dziewczyna na zakupy. Wyszedlem przed sklep, bo bylo goraco, a ona miala cos jeszcze kupic. Nagle z dosyc duzej odleglosci, patrze podchodzi do kasy, a ja mysle sobie "Co sie z nia stalo?! Kiedy sie tak zapuscila?! Dlaczego wczesniej tego nie widzialem?!"
Tak, to nie byla ona...
_________________ Zycie jest jak transwestyta. Wszystko pięknie, ładnie a tu c%&!...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach